Dzisiejszy odcinek modeli biznesowych poświęcimy Opendoor – firmie sprzedającej domy… online. Odpowiemy na pytania: Czy można sprzedać dom przez smartfona? Co łączy amerykański rynek nieruchomości i PayPal? Jakie inspiracje można czerpać od komisów samochodowych?
Zapraszamy do przesłuchania lub lektury transkrypcji.
Zapraszamy też do lektury/obejrzenia poprzednich odcinków:
Modele biznesowe #001: Jak zarabia Lambda School?
Modele biznesowe #002: Jak CAA stworzyło MILIONOWY BIZNES?
Modele biznesowe #003: Jak Coca-Cola stała się jedną z największych marek na świecie?
Modele biznesowe #004: Disney – Firma, która zbudowała potężne imperium rozrywkowe
Modele biznesowe #005: VISUALIZE VALUE – skuteczny model biznesowy AGENCJI MARKETINGOWEJ
Modele biznesowe #006: Co stoi za sukcesem Netflixa?
Obejrzyj całe video:
Zobacz prezentację z video:
Transkrypcja video:
Cześć! W tym odcinku zajmiemy się spółką, będącą kandydatem do zostania dominującym podmiotem na największym z rynków na świecie. Przy okazji odpowiemy sobie na pytanie: Czy można sprzedać dom przez smartfona? Mowa tu o amerykańskim rynku nieruchomości. Nazywam się Bartosz Majewski, jesteśmy w biurze Casbeg. Zaczynajmy.
Jeśli po tej prezentacji będzie ci mało odsyłam cię do substacka Not boring oraz na profile na twitterze Keitha Rabois oraz Chamatha Palihapatii.
Angielski piłkarz Gary Lineker powiedział kiedyś, po przegranym meczu z Niemcami, że piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy. To dowcipne wyjaśnienie odniesionej przez niego porażki ale życie tak przecież nie wygląda prawda? Nie jest tak, że Warren Buffett i Carl Icahn zarabiają większość pieniędzy na rynku amerykańskich akcji. Albo tak, że połowa restauracji, które otrzymały w Polsce gwiazdkę Michelin jest własnością kumpli z jednej szkoły gastronomicznej spod Raciborza. Zatrzymaj tę myśl.
Jak sądzisz, co łączy zarządzających tymi firmami poza tym, że są ogromnie bogaci i stworzyli gigantyczne firmy technologiczne? Nie wiesz? Podpowiem Ci.
Łączy ich to samo, co założycieli lub zarządzających tymi funduszami venture capital:
Nadal nic? OK, zdradzę ci rozwiązanie tej zagadki. Wszyscy ci ludzie są członkami PayPal mafii. A co to takiego? Jak sama nazwa wskazuje, to grupa założycieli, zarządzających i pracowników PayPala, którego z sukcesem sprzedali do eBay-a na początku XXI wieku za blisko miliard dolarów w gotówce. To było dawno temu, w czasach gdy miliard dolarów w gotówce na paczkę kumpli i funduszy, które w nich zainwestowały, to było dużo pieniędzy.
Od tego czasu członkowie PayPal mafii wg. analizy Venturebeat zrobili między 1995 a 2018 ponad 1000 inwestycji w 646 startupy – mówimy tutaj o inwestycjach bezpośrednich jak i poprzez fundusze w których zostali oni limited partnerami. Wiele inwestycji było wieloosobowych. Na przykład 47% inwestycji, które robił Keith Rabois miało przynajmniej jednego członka PayPal mafii w rundzie.
A teraz trzymaj się krzesła, bo z tej samej analizy wynika, że zainwestowali oni w mniej więcej co drugiego amerykańskiego jednorożca a więc spółkę, która osiągnęła wycenę miliarda dolarów. Parafrazując Linekera, można by zażartować, że startupy to taka gra w której banda nerdów buduje produkt, a na końcu zarabia na tym jakiś kumpel Petera Thiela.
Co to ma do Opendoor? Dużo. Tak się składa, że początki tej spółki znajdują się właśnie w PayPalu, a jej istnienie byłoby absolutnie niemożliwe, gdyby nie wsparcie kolegów z PayPal Mafii.
Startupowcy z pewnością kojarzą książkę z lewej. To oczywiście napisana w 2011 „Metoda lean startup” pióra Erica Riesa. Ries i jego metoda przez ostatnie 10 lat były hołubione przez startupowców, ponieważ to on dał startupowcom narzędzia, które uczyniły ich bardziej elastycznymi niż kiedykolwiek wcześniej, dzięki akceptacji dla błędów, bardzo szybkim tempie iteracji produktowej oraz zdolności do wykonywania zwrotów, które startupowcy nazywają pivotami.
W tym samym roku Ben Horowitz, czyli pan po prawej, opublikował tekst „The Case for the fat startup” w którym argumentuje, że startup ma tylko dwa cele:
- osiągnąć dominującą pozycję na swoim rynku,
- nie wystrzelać się z całości gotówki na drodze do tego celu…
… a bycie lean temu nie służy.
Mark Andressen, który jest partnerem Horowitza w funduszu nazwanego od ich nazwisk Andreessen Horowitz zasłynął wręcz cytatem „Pivot? It used to be called a fuckup.” Nawiasem mówiąc, pomimo tego sporu ideologicznego Andreessen Horowitz zainwestowało w LongTerm Stock Exchange dowodzoną przez Riesa.
Dziś zajmiemy się startupem, który jest zdecydowanie po stronie Horowitzowskiego Fat. Zacznijmy od problemu.
Dom to największa transakcja w życiu człowieka, będącego pracownikiem najemnym. Dom jest głównym składnikiem wartości netto przeciętnego Amerykanina. Jednocześnie to składnik, który jest najmniej płynny. Nie możesz sprzedać poddasza dlatego, że akurat potrzebujesz pilnie kasy na założenie firmy albo na opłacenie terapii, której potrzebujesz bo pogorszyło ci się zdrowie.
Kiedy Amerykanin potrzebuje sprzedać dom, mierzy się on z problemem gigantycznego kosztu wokół tej transakcji, który sięga nawet 12% ceny ofertowej. Jak to możliwe?
89% transakcji realizowanych jest z użyciem pośrednika. Opłata dla pośrednika może sięgać nawet 6%. Kolejne 3% zjadają ustępstwa na rzecz kupujących. Naprawy, koszty przeprowadzki i home-stagingu to kolejne 2% i już przekraczamy 10% kosztów około transakcyjnych.
Szokujące, prawda? Największa transakcja w życiu obywatela najbogatszego kraju na świecie i ciach! 10% z niej znika z portfela sprzedającego. A to tylko koszty finansowe.
Przyjrzyjmy się temu jak wygląda proces zmiany domu:
- Decyzja o przeprowadzce
- Wybór agenta nieruchomości
- Naprawy, sprzątanie, przygotowania
- Wystawienie domu na sprzedaż za 250.000$
- 12 dni otwartych, obejrzenie domu przez 60 osób
- Otrzymanie oferty na 240.000$
- Inspekcja kupującego
- Negocjacje dalszych napraw
- Poszukiwanie nowego domu. 12 dni spędzone na przeglądaniu ofert
- Złożenie oferty
- Akceptacja oferty
- Przeprowadzka do nowego domu
A teraz zobaczmy konsekwencje tego procesu:
- trwa średnio 90 dni,
- tylko 15% złożonych ofert zostaje zaakceptowanych,
- średni spadek ceny ofertowej na transakcyjną to 4-5%,
- średnia inwestycja czasowa przed ofertą to 42 godziny,
- średnio 60 obcych osób musi wejść do Twojego domu przed jego sprzedażą.
Dlaczego ból przy zawieraniu tej transakcji jest tak wielki? Bo rynek złożony jest z malutkich podmiotów, które nie robią swojej roboty dobrze, dlatego że są małe – a do tego 28% pośredników wykonuje swoją pracę na część etatu. W efekcie sprzedanie nieruchomości jest długotrwałe, drogie, skomplikowane, obarczone dużą dozą niepewności i trzeba na nie poświęcić wiele godzin. Gdyby tego było mało, gra toczy się o wysoką stawkę – jak zrobimy coś źle, to zepsujemy najważniejszą transakcję w naszym dotychczasowym życiu. Wszystko to powoduje, że 25% ludzi przebadanych przez spółkę w Atlancie wolałoby wziąć udział w pogrzebie niż sprzedać swój dom a 23% wolałoby leczenie kanałowe zęba.
Venture capitaliści, którzy nas oglądają, wiedzą, że drugą najważniejszą kwestią po tym, jak zidentyfikujemy duży ból w grupie docelowej, jest wybór odpowiednio dużego rynku. Jeśli rozwiążemy bardzo duży ból dla 100 osób – prawdopodobnie nie zdołamy zarobić dużo pieniędzy, no chyba, że uda nam się wynaleźć lek na chorobę, którą zarażają się wyłącznie miliarderzy.
Tak czy inaczej, Opendoor funkcjonuje na gigantycznym rynku, a gdyby rozszerzył działalność o nieruchomości komercyjne (na co się póki co nie zanosi), ich rynek byłby jeszcze większy. W Stanach Zjednoczonych jest 95 milionów domów – chyba zgadzamy się, co do tego, że zidentyfikowaliśmy duży ból na wielkim rynku?
Jak można sprawić, że proces sprzedaży mieszkania stanie się lepszy? Należy połączyć rynek nieruchomości z dwoma dodatkowymi składnikami. Po pierwsze komis samochodowy.
Jak działa komis samochodowy? To proste. Do komisu przychodzi człowiek, który chce sprzedać samochód na przykład za 20.000 złotych. Potem przychodzi człowiek, który w komisie chce kupić samochód. Komis sprzedaje mu samochód poprzednio kupiony za 20.000 za 25% więcej i zarabia 5.000 złotych marży. Im szybciej komis pozbędzie się samochodu – tym lepiej. Im większą różnicę w cenie zakupu i sprzedaży zainkasuje – tym rentowniej.
Do komisu i nieruchomości należy dodać trzeci składnik: efekty skali dostępne tylko dla biznesów internetowych. Jeśli kupujesz i sprzedajesz setki albo tysiące domów rocznie generujesz dwa rodzaje przewag niedostępnych dla innych podmiotów. Po pierwsze: przewagę informacyjną, bo wiesz co ile kosztuje, ile zajmuje sprzedaż domu w danej dzielnicy, czy dostępne są ekipy remontujące dachy w marcu i tak dalej. Po drugie: masz możliwość osiągnięcia doskonałości operacyjnej niedostępnej dla małych podmiotów. Jeśli mały pośrednik nieruchomości sprzedaje 20 domów kwartalnie to nie ma sensu, żeby miał on na wyłączność firmę przeprowadzkową albo ekipę remontową – ale przy pewnej skali zaczyna mieć to sens. I taką skalę osiągnął właśnie Opendoor. Dla przykładu, w 2019 położyli milion metrów dywanu w domach, które remontowali.
Z punktu widzenia doświadczenia użytkownika ta usługa jest bardzo prosta. Wchodzisz na stronę, wpisujesz adres, w którym roku zbudowano dom, ilość łóżek, pokoi i łazienek, a następnie otrzymujesz szacowaną wartość nieruchomości poprzez e-mail. Jeśli zaakceptujesz ofertę wstępną, przychodzi do ciebie inspektor, żeby potwierdzić wszystkie zadeklarowane przez Ciebie informacje. Na ich podstawie ustalana jest cena ostateczna, którą akceptujesz albo nie. Miłym efektem ubocznym jest to, że wraz z każdą wizytą inspektora, niezależnie od jej sukcesu lub porażki, przewaga informacyjna spółki rośnie, a algorytmy dostają dodatkowe dane do mielenia.
Średnio Opendoor kupuje od właściciela – załóżmy, że jesteś nim Ty – dom za cenę 7% poniżej jego wartości. Jednocześnie chcesz sprzedać i kupić dom na platformie twoja opłata zmniejsza się o 2%. W porównaniu z 12% to dobry deal, a jeśli weźmiemy pod uwagę to, że wszystko dzieje się szybko, pewnie i bez ryzyka, to nawet bardzo dobry. Tu kończy się doświadczenie użytkownika ale nie droga domu przez Opendoor. Dzięki zweryfikowanej sieci partnerów firma przeprowadza naprawy starając się zwiększyć wartość nieruchomości, a następnie ją sprzedaje. Warto nadmienić, że wraz z rosnącą skalą operacji firmy, Opendoor coraz bardziej integruje usługi wewnątrz spółki, coraz mniej polegając na partnerach, dzięki czemu wszystko dzieje się taniej szybciej i sprawniej.
Konsumenci uwielbiają Opendoor. Ich wskaźnik NPS jest porównywalny z Netflixem, Apple czy Amazonem.W sumie trudno się dziwić. Rozwiązanie jest proste, generuje pewne rezultaty, szybkie i bezpieczne. Można sprzedać dom właściwie całkowicie za pomocą smartfona, w 3 dni.
Z tym 7% to też nie do końca, bo Opendoor niczym dobry komis testował różnego rodzaju polityki cenowe. Dzięki temu wiemy, że gdy zwiększyli poziom opłat aż do 10% oferty nadal były akceptowane w 23% przypadków! Przy 6% konwersja z oferty na transakcję wynosi aż 44%. To bardzo istotne, ponieważ oznacza, że gdy spółka znajdzie się w nagłej potrzebie skokowego zwiększenia rentowności – to może zacząć ją szybko czerpać, ograniczając skalę działalności tylko do transakcji, które są dla niej najbardziej rentowne.
Teraz przyjrzyjmy się temu jak pracuje koło zamachowe w tej spółce. Zaczynamy od tego, że Opendoor pojawia się w mieście numer jeden i zaczyna kupować domy. Następuje wzrost skali operacji, bo kiedyś nie było jej wcale, a teraz jest.
Po jakimś czasie spółka generuje inicjalną skalę działania odblokowująca pierwsze efekty skali – w pewnym momencie kupujemy tyle dywanów, że możemy negocjować rabaty z dostawcami dywanów. Analogicznie ze stawkami firm sprzątających, ekip remontowych czy dostawcami materiałów budowlanych lub instalacji fotowoltaicznych. Te rabaty oznaczają większą marżę. Jeśli kultura firmy i jej model organizacyjny jest skonstruowany w odpowiedni sposób oszczędności zostaną zaserwowane klientom. Opendoor ma taką kulturę i model organizacyjny. W przeciwieństwie do unicornowej normy, spółka nie serwuje darmowych posiłków pracownikom. W pierwszych kilku latach spółka miała też ustawiony poziom maksymalnego wynagrodzenia na 120.000 dolarów.To może oznaczać, że spółka zacznie ofertować następnych klientów ze średnim dyskontem na poziomie 6 a nie 7%. To z kolei musi przełożyć się na większą ilość zaakceptowanych ofert. A to musi oznaczać więcej kupionych domów. To zaś będzie skutkować większą ilością sprzedanych domów, co z definicji oznacza dalszy wzrost skali operacji, co generuje jeszcze większe oszczędności na materiałach i zasobach ludzkich – tym razem możemy też negocjować lepsze oprocentowanie długu, którym finansujemy zakupy domów i tak dalej. Oczywiście na wielu etapach tej pętli trenujemy algorytmy do tego, żeby podejmowały decyzje sprawniej niż dotąd. W efekcie, w przyszłości będziemy lepiej wyceniać domy i kupować takie, które będą sprzedawać się szybciej. Wszystko to przekłada się na budowę trwałej przewagi konkurencyjnej opartej na danych, efekcie skali i doskonałości operacyjnej.
Następnie wchodzimy do kolejnego miasta, ale tym razem z przećwiczonym playbookiem i tańszymi cenami materiałów, które negocjujemy centralnie. I tak do skutku, aż do osiągnięcia światowej dominacji.
Czy coś Wam to przypomina?
To jest koło zamachowe, które bardzo przypomina to, znane nam z Amazona. Jak powiedział Jeff Bezos, są tylko dwa sposoby na to, żeby mieć dobry biznes:
- albo będziemy ciężko pracować na to, żeby przekonać klientów do płacenia wysokich marż,
- albo będziemy ciężko pracować na to, żeby móc zaoferować niskie marże.
Opendoor tak samo jak Amazon jest firmą niskomarżową. I słusznie, bo klienci w transakcjach o tej skali, przejawiają racjonalne zachowania i bardzo zwracają uwagę na cenę.
Wokół samej transakcji można uruchomić sporo usług dodatkowych, które poprawią doświadczenie klienta, gdy ten będzie mógł załatwić wszystko w jednym miejscu. Miły aspekt tych usług polega na tym, że wcale nie muszą być niskomarżowe. Dodatkowo, ponieważ główna transakcja jest gigantyczna, to klienci nie zwracają uwagi na to, czy coś jest o 50 dolarów droższe czy tańsze. Spółka z sukcesem uruchomiła już kilka takich usług i generują one powyżej 1000 dolarów marży per transakcja dodatkowo. Oczywistymi rozszerzeniami są tutaj na przykład kredyty hipoteczne, ogłoszenia, gwarancje, naprawy, sprzątanie, dbanie o ogród, ubezpieczenia nieruchomości czy przeprowadzki.
Dziś średnia marża na transakcji wynosi 3.1%. Spółka planuje wygenerować dodatkowe 1.5%, które będzie wynikało z oszczędności biorących się z doskonałości operacyjnej, a kolejne 2.4% z usług dodatkowych. Łącznie zamknie się to w 7%, które stanowią 18.000 dolarów, bo liczą się od bardzo dużej transakcji. Podobny rozkład, w którym 50% marży bierze się z transakcji podstawowej, a druga połowa z usług dodatkowych rozmieszczonych wokół transakcji, da się zaobserwować w biznesach referencyjnych – automile oraz caravana, które są internetowymi komisami samochodowymi.
Wspominałem Wam wcześniej o ich przewagach konkurencyjnych – pozwólcie, że pokażę Wam jak to wygląda na przykładzie danych. Z jednej strony Opendoor ma dostęp do tych samych danych, co pozostali uczestnicy rynku. Z drugiej: ma sporo danych, które gromadzi tylko na własne potrzeby, jak na przykład dane dotyczące poszczególnych aspektów konkretnej nieruchomości. Czy nowe dębowe podłogi zwiększają wartość nieruchomości o 2 czy 5 tysięcy dolarów? A o ile wartość nieruchomości zwiększa garaż, jeśli mamy słoneczny klimat? A może jest tak, że garaż jest wart więcej w Seattle, gdzie zimy są mroźne? A może z panelami słonecznymi jest odwrotnie i instalacja fotowoltaiczna zwiększa wartość nieruchomości bardziej tam, gdzie jest wiele dni słonecznych? Z punktu widzenia podejmowanej przez algorytm decyzji o wielkości dyskontu przy zakupie nieruchomości, to bardzo ważne. To istotne także z punktu widzenia decyzji o wyborze napraw i usprawnień, które zwiększą wartość nieruchomości i powiększą różnicę pomiędzy ceną zakupu a ceną sprzedaży – w końcu jest to biznes polegający na starym dobrym „taniej kupię, drożej sprzedam”. Sam założyciel Opendoor zresztą definiuje tą firmę jako problem machine learning, co powinno zwrócić waszą uwagę jak kluczowy jest to parametr.
Wyniki prezentowane przez spółkę potwierdzają tezę założyciela. Rozdźwięk pomiędzy rzeczywistą, a prognozowaną ceną sprzedaży domu spada w miarę dojrzewania rynku, a stopień zautomatyzowania procesu ofertowania wzrasta.
Jak powstało Opendoor?
Jak jesteśmy przy założycielu – opowiem Wam o tym jak wpadł na ten problem. W listopadzie 2000 roku 31-letni prawnik z Nowego Jorku finalizował negocjacje ze startupem z Doliny Krzemowej. Negocjacje były w przyjaznym tonie, ponieważ obie strony znały się ze studenckiej gazety o libertarianizmie, do której pisali na Uniwersytecie Stanforda. Tym startupowcem był Peter Thiel a prawnikiem Keith Rabois. Negocjacje dotyczyły dołączenia Keitha do PayPala. Panowie dogadali się w piątek. Na odchodne Thiel powiedział do Raboisa „do zobaczenia w poniedziałek rano” na co zszokowany Rabois odpowiedział, że musi jeszcze sprzedać dom, więc nie może zacząć w poniedziałek. Thiel zgodził się na to, żeby Rabois zaczął we wtorek. Rabois cudem sprzedał dom w rekordowym czasie. Ziarenko pomysłu pojawiło się, ale jeszcze nie zaczęło kiełkować. Dopiero w 2003 gdy Peter Thiel powiedział do Raboisa, że powinien wymyślić coś innowacyjnego w nieruchomościach pomysł zaczął się rozwijać. A dlaczego Thiel tak powiedział? To proste. Wielki rynek i zerowy w tamtym czasie wpływ technologii na niego.
Opendoor kiełkował w umyśle Keitha Rabois i był tematem rozmów z kolejnymi kandydatami na zarządzających nowopowstałą spółką przez dekadę. Gdy pomysłodawca zebrał odpowiedni zespół, wszystko ruszyło z kopyta.
Opendoor ma 4 założycieli. Nawet jeśli nie liczyć exitów wygenerowanych przez pomysłodawcę ekipa sprzedała ponad 5 firm przez założeniem Opendoor. Założyciele w momencie startu mieli potwierdzone poprzednimi sukcesami kompetencje finansowe, nieruchomościowe, data science, pricingowe, operacyjne i produktowe. Zwróćcie uwagę, jak dużą różnicą jest ten zespół w porównaniu do tego, jak wygląda przeciętny startup założony przez 4 pełnych entuzjazmu 22-latków.
Jak sytuacja wygląda obecnie?
Dziś spółka rośnie w imponującym tempie tak w przychodach jak i ilości transakcji. Ten wzrost jest naturalnie finansowany zewnętrznie. Spółka, jak przystało na Horowitzowski fat startup zebrała prawie półtorej miliarda dolarów finansowania venture capital oraz 2 miliardy finansowania dłużnego. Przychody w 2019 sięgnęły czterech miliardów siedmiuset czterdziestu milionów dolarów, co jest imponujące biorąc pod uwagę to, że spółka jest dopiero w 21 miastach i w swoich najbardziej dojrzałych lokalizacjach osiągnęła dopiero 4% penetracji rynku sprzedaży domów.
Całość biznesu generuje jeszcze stratę, która za 2019 wyniosła 339 miliony dolarów. Jednocześnie ich najbardziej dojrzały rynek ma lepszą marżowość niż nowe rynki co sugeruje, że wraz z dojrzewaniem rynków i wchodzeniem na kolejne sytuacja powinna się poprawiać.
Czy jest tezą szaloną, że spółka z 21 miast zwiększy skalę operacji do 100? Moim zdaniem nie. A jeśli spółka osiągnęłaby tam tą samą, 4 procentową penetrację co w swoich obecnych najbardziej dojrzałych rynkach mówilibyśmy o przychodach rzędu 50 miliardów dolarów. Myślę, że to jest, konserwatywnie rzecz biorąc, w zasięgu tego zespołu.
A co, gdy spadną ceny nieruchomości?
W każdym biznesie, który ma cokolwiek wspólnego z nieruchomościami, zbudowanym po 2008, trzeba mieć odpowiedź na to pytanie. A co jeśli Opendoor rozwinie się i będzie miał na stanie 10.000 domów, których cena nagle się załamie na skutek krachu, jak w 2008? Kilka rzeczy. Po pierwsze, nawet w 2008 4 miliony domów zostało kupione i sprzedane, nawet wtedy rynek nie wysechł do zera. Po drugie, ludzie są skłonni sprzedać nieruchomość z większym dyskontem, gdy na rynku nie ma wielu transakcji. Po trzecie, z danych historycznych wynika, że gdyby opendoor był obecny na rynku w latach 2007-2009, traciłby pieniądze tylko przez 2 miesiące.
W pewnym sensie odpowiedź na pytanie „a co z kryzysem” uzyskaliśmy w 2020. Gdy w USA rozpętała się pandemia koronawirusa Opendoor obciął zatrudnienie o 35%, zwalniając 600 osób. Spółka kontynuowała sprzedaż domów, jednocześnie nie kupując nowych – zmniejszając zapasy domów z miliarda dolarów do 172 milionów. Marże w trakcie tej wyprzedaży spadły tylko minimalnie, o 0,3%.
W praktyce ceny nieruchomości nigdy nie spadają drastycznie. Od 1975 roku był w USA tylko 1 kwartał w którym ceny spadły o ponad 3%. Jeśli więc opendoor będzie odpowiednio szybko obracał swoimi zapasami, to nie zdążą one stracić na wartości – o ile wartość domów nie będzie spadać skokowo szybciej niż w ciągu ostatnich 45 lat.
Wszystko wskazuje na to, że Opendoor złapał bardzo silny wiatr w żagle. Po pierwsze, amerykańska rezerwa federalna zadeklarowała, że zamierza utrzymać niskie stopy procentowe w długim terminie, co powoduje, że finansowanie Opendoor jest tanie, a zdolność kredytowa ich klientów duża. Po drugie, na rynek nieruchomości weszli millenialsi, którzy nie mają problemu z zakupem domu przez smartfona. Po trzecie, to, że znacznie większa część populacji pracuje z domu, powoduje, że przeprowadzają się na południe za lepszą pogodą i jakością życia. Po czwarte, w dużych miastach USA po 2008 roku budowano nieproporcjonalnie mało mieszkań, co spowodowało, że młodzi chcą się z nich wyprowadzać z powodów ekonomicznych, co z kolei jest wzmacniane przez powód piąty – w dużych miastach i stanach rządzonych przez demokratów podnoszone są podatki lokalne. Wszystko to będzie oznaczało wiele przeprowadzek i transakcji kupna-sprzedaży domów.
Biznesowy Twitter pełen jest mądrali, którzy mają opinie na każdy temat, choć mylą się 9 na 10 razy. Od czasu do czasu jednak znajdzie się ktoś, kto poza tym, że ma opinie – będzie miał też akcje stojącą za nią i coś do stracenia jeśli nie będzie miał racji. Nassim Taleb nazywa to skin in the game. Keith Rabois wydaje się być właśnie takim kimś i dlatego warto śledzić jego poczynania, całą PayPal mafię i dalsze losy Opendoor.
To wszystko na dziś, dziękuje za wysłuchanie tej pogadanki. Odcinki serii o modelach biznesowych najpierw publikujemy w newsletterze więc jeśli chcesz dowiedzieć się o nich jako pierwszy – zapisz się na nasz newsletter. Do zobaczenia w następnym odcinku. Cześć!